Dalsze moje wspomnienia o ulicy Potockiego i kościoła SS
Karmelitanek zbiegną się z moimi odwiedzinami miasta, gdzie jak
głosi piosenka - została polowa mego serca. Niezależnie od tego jakie będą
wrażenia z pobytu we Lwowie, po powrocie postaram się podzielić nimi z
czytelnikami.
Ulica Potockiego była jedną z dłuższych ulic Lwowa, a u początku
jej wznosił się na wzgórzu jeden z piękniejszych kościołów Lwowa - kościół
Marii Magdaleny, zaś po przeciwnej stronie ulicy szkoła powszechna
nosząca imię Świętej z naprzeciwka. Szkołę tę wspominam z sentymentem,
jako że tu rozpoczynał swoją edukację dziadek - ojciec mojej mamy.
Ulica, o której mowa, schodziła najpierw w dół, następnie pod górę, a
potem jeszcze raz w dół i w górę. Takie to było miasto rozsiadłe na
pagórkach, gdzie chodziło się, a tramwaje "katulały" raz pod górę, to
w dół.
Ta miła dla mnie ulica prowadziła do najnowszej i najładniejszej
dzielnicy pod nazwą Nowy Świat, która charakteryzowała się tym, że od
nazwy głównej ulicy "29 listopada" wszystkie jej ulice nosiły nazwy
związane z powstaniem listopadowym 1831 r., jak np.: Grochowska, Czwartaków, Pod Stoczkiem, Sowińskiego, Ostrołęcka i inne, a wreszcie Białołęcka, gdzie pod numerem I7-tym mieścił się nasz własny dom i ostatni mój przedwojenny adres zamieszkania.
U zbiegu ul. Potockiego i Szymonowiczów, na niewielkim wzgórzu
stał piękny gotycki kościół SS Karmelitanek Bosych, gdzie w 1946r.
złożono i zamurowano serce abpa Twardowskiego (NK nr 128/98). Wchodziło się doń z dwóch stron po kamiennych schodach; wnętrze kościoła było
skromne, ale uderzała tam niezwykła czystość i mnóstwo kwiatów. Tu
czczony był obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i tu odbywała
się nieustająca adoracja Najświętszego Sakramentu.
Był to kościół, do którego uczęszczały w niedzielę na msze św.
uczennice pobliskiego gimnazjum im. Królowej Jadwigi, zwane
popularnie przez Lwowiaków - jadwiżankami. Ja - do tego kościoła na msze św. chodziłam, po przeprowadzeniu się rodziny na Białołęcką jedynie w
czasie ferii świątecznych gdyż we wszystkich niedzielnych nabożeństwach
uczestniczyłam, jak zresztą cała brać uczniowska, w swoich
"przynależnych" do szkoły kościołach; zbiórka w szkole, a potem
razem z wychowawcami szło się do kościoła. Tak było do ostatniego roku
szkolnego przed wybuchem II wojny światowej. Podczas ostatniego
mego pobytu we Lwowie w 1996r. kościół SS Karmelitanek był nieczynny; jak
jest dziś - przekonam się osobiście.
R.J.