||

Święta,
które nosisz w sobie

Jednym z problemów człowieka
jest znalezienie samego siebie.
Jeżeli nie żyjemy własnym życiem,
mieszkamy w wynajętym mieszkaniu.
Na święta warto wrócić do domu.
Adwentowe dni to czas powrotu, to czas
odkrywania, kim naprawdę jestem
i dlaczego żyję.
Znaleźć odpowiedź na te pytania –
to prawdziwe święto.

Sezonowy człowiek

Ks. Krzysztof Pawlina

Sezonowe miejsca. Latem oferują jezioro, plażę, ciszę. Niekiedy rozrywkę i zabawę. Gdy słońce blednie, turyści wracają do siebie. Tętniące życiem miejscowości pustoszeją. Zostają mieszkańcy. Smutnieją nie tylko ich twarze, ale i otoczenie. Minął sezon.

Sezonowi ludzie. Potrafią być dobrzy jedynie na pewien czas. Hamują nerwy, przyklejają na twarz uśmiech, chowają na strychu swój trudny charakter. Wytrzymują w tej dobroci tylko kilka dni. Krótki dystans serdeczności. A później znów są sobą. Minął sezon na dobroć.

Z dowolnego miejsca można w każdej chwili wyjechać. Trudniej oddalić się od człowieka. Owszem, omijamy go, unikamy i rzadko odwiedzamy. Ale człowiek nie jest na sezon. Człowiek jest na całe życie. Niestety, możemy z samych siebie uczynić sezonowego człowieka. Choć ten stworzony został, a nawet powołany, do bycia dobrym. Dobrym dla siebie i dla innych. A to wymaga pracy nad sobą. Nad swoim charakterem i usposobieniem. I jest to wysiłek, wysiłek duchowy. Dogadzanie wyłącznie własnym zachciankom skutkuje zbudowaniem wyspy egoizmu, którą raczej się omija, niż odwiedza.

Rozkładam mapę. Szukam turys­tycznych miejscowości. Szukam po­leceń i rekomendacji tych, którzy tam byli. Robię to, aby mieć pewność, że się nie zawiodę. Szukam miejsc pewnych, sprawdzonych. Otwieram stronę wewnętrznego Facebooka i przyglądam się moim znajomym. Czy mogę ich polecić komuś do spot­kania, do rozmowy? Kilku z nich omijam. Sezonowi ludzie. Sztuczna życzliwość. Niebezpieczna. Najgor­sze w tym jest to, że nie wiadomo, kie­dy rozpoczyna się u nich sezon na do­bro, a kiedy się kończy. Nie jedziemy na wypoczynek w niepewne miejsce. Jedziemy tam, gdzie szczęście pulsu­je w całej obfitości.

Szukamy szczęśliwych ludzi, któ­rzy umacniają przez to, kim są.

Boże Narodzenie jest sezonem do­broci. Jego klimat sprawia, że wydo­bywamy z siebie więcej dobra, ser­deczności i życzliwości. Składamy sobie życzenia, mówimy ciepłe sło­wa. Jesteśmy trochę inni – bliżej sie­bie niż na co dzień.
Tęsknimy, aby to doświadczenie trwało dłużej, aby się nie skończyło. Nie musi, a nawet nie powinno. Mi­łość przyszła na świat nie po to, aby nas ucieszyć jedynie na krótki czas.

Pan Jezus narodził się wśród nas, aby miłość odradzała nas stale.

Ks. Krzysztof Pawlina

Podobne wpisy