OPINIE | ROZUM I WIARA

Wiara ateistów

Zdaniem Silvany De Mari przyjęcie ateizmu wymaga wiary w rzeczywistość, która zaprzecza wszelkim zasadom naukowym i stanowi gwałt na ludzkiej rozumności


Grzegorz Górny

Silvana De Mari


Ateizm to całkowicie irracjonalna ideologia – uważa włoska pisarka Silvana De Mari, jedna z najpopularniejszych na świecie autorek książek dla dzieci i młodzieży. Jej powieściowe sagi zaliczane do nurtu heroic fantasy (m.in. cykl „Ostatni elf”, „Ostatni ork” i „Ostatnie zaklęcia”) doczekały się tłumaczeń na kilkanaście języków, w tym na polski. Ostatnio autorka często zabiera głos na tematy światopoglądowe. Dowodzi np„ że jeśli ktoś uważa się za ateistę, to musi uznać za prawdziwe trzy twierdzenia, które są nienaukowe, a nawet wręcz absurdalne: l) wszystko powstało z niczego, 2) porządek zrodził się z chaosu, 3) to, co organiczne, narodziło się z tego, co nieorganiczne.

WSZYSTKO Z NICZEGO?

W XIX w. ateiści wierzyli, że cały wszechświat wyłonił się z jakiejś pierwotnej materii, która jest wieczna. Odkrycia fizyków na początku XX stulecia obaliły jednak teorię, jakoby materia miała być wieczna. Dowiedziono, że ma ona (podobnie jak czas, przestrzeń i energia) swój początek. Zawsze można też zapytać, skąd się wzięła materia. Każdy skutek ma swoją przyczynę. Żadna rzeczywistość nie bierze się znikąd. Zawsze musi znajdować się coś na samym początku. Nawet jeśli przyjmiemy teorię Wielkiego Wybuchu, to rodzi się pytanie, co było przed nim. Gdy odrzucimy możliwość istnienia Stwórcy, musimy przyjąć absurdalną tezę, że wszystko powstało z niczego.

Obowiązująca w fizyce teoria czasoprzestrzeni zakłada, że czas musiał się pojawić razem z przestrzenią. W związku z tym przyczyna wszechświata, która jest wobec niego zewnętrzna, musi się znajdować zarówno poza czasem, jak i poza przestrzenią. Co znamienne, tylko trzy religie monoteistyczne (judaizm, chrześcijaństwo i islam) głoszą Boga, który nie jest tożsamy z wszechświatem ani nie zawiera się wewnątrz wszechświata.

PORZĄDEK Z CHAOSU?

Przyjęcie światopoglądu ateistycznego musi też zakładać, że porządek zrodził się z chaosu, czemu zaprzeczają odkrycia fizyki. Po Wielkim Wybuchu, do którego doszło ok. 14 mld lat temu, nastąpił gwałtowny rozwój wszechświata poprzez jego rozszerzanie się. Mógł się on odbywać na dwa sposoby: albo był chaotyczny i nieuporządkowany, albo zgodny z jakimiś regułami i zasadami. Jak zauważył amerykański fizyk i noblista z 1988 r. Leon Max Lederman, ów rozwój następował według logicznego planu, który układał się w prawa natury, jakby istniał jakiś inteligentny projekt przyszłości świata. Przyjęcie tego faktu oznacza uznanie, że musi istnieć jakaś wyższa inteligencja, na dodatek obdarzona siłą sprawczą, która zaplanowała ten rozwój.

Oczywiście są ludzie, którzy twierdzą, że ten uporządkowany świat wyłonił się z chaosu na zasadzie przypadku. Odpowiadając im, australijski neurofizjolog John Carew Eccles, laureat Nagrody Nobla z 1963 r„ sięgnął po następujące porównanie: „Przypuśćmy, że istnieje ogromny magazyn części aeronautycznych i wszystkie one znajdują się w odpowiednich skrzynkach lub na półkach. Jest to olbrzymia budowla, załóżmy, o boku długości 1 tys. km. Nadchodzi cyklon, który przez 100 tys. lat powoduje poruszanie się i zderzanie tych części ze sobą. Kiedy wreszcie się uspokaja, tam, gdzie był magazyn, stoi szereg czteromotorowców, już z obracającymi się śmigłami… Otóż według nauki prawdopodobieństwo, że przypadek stworzył życie, jest mniej więcej równe prawdopodobieństwu tego przykładu. Na dodatek z okolicznością obciążającą: no bo skąd pochodzą materiały w magazynie?”

ŻYWE Z NIEOŻYWIONEGO?

Tak więc upieranie się przy twierdzeniu, że tak skomplikowane organizmy jak homo sapiens, posiadające 38 mld komórek i 2,5 bln połączeń informacyjnych, mogły powstać na zasadzie przypadkowych oddziaływań sił w naturze, jest całkowicie absurdalne. Jak zauważa austriacki badacz ks. prof. Andreas Resch: „Mikrobiologia wykazała, że tworzenie się komórek, molekuł czy protein nie jest wytłumaczalne bez struktury planowania. Dlatego nie sposób wyjaśnić fenomenu życia tylko za pomocą fizyki i chemii, bez odwołania się do pewnej inteligencji skrytej za widzialną stroną świata”.

Jedni uważają, że człowiek
został stworzony na obraz
i podobieństwo Boga,
drudzy, że wyewoluował
na obraz i podobieństwo
małpy. Za jednym i drugim
przekonaniem stoją dwie
różne wiary. Zdaniem Silvany
De Mari tylko ta pierwsza
ma wsparcie w rozumie

Nie da się też naukowo obronić tezy, że to, co organiczne, mogło narodzić się z tego, co nieorganiczne. Z materii nieożywionej nigdy nie powstało żadne życie. Kto utrzymuje inaczej, przebywa w krainie fantazji. Jak mówi Silvana De Mari: „To, że komórka, DNA lub najbardziej banalne i małe cząsteczki organiczne mogłyby powstać same w wyniku przypadkowej agregacji atomów w tak szczególnych warunkach fizycznych i chemicznych, że nie jesteśmy w stanie ich odtworzyć, jest koncepcją całkowicie irracjonalną, którą kulturalnie i uprzejmie nazwać możemy głupim pomysłem”.

CZŁOWIEK Z MAŁPY?

Za całkowicie nienaukową De Mari uważa też teorię Darwina, która w podręcznikach szkolnych jest przedstawiana jako dowiedziona naukowo. Twierdząc, że człowiek pochodzi od małpy, darwiniści lubią podkreślać, że ludzie mają 98 proc. materiału genetycznego wspólnego z szympansami. Oznacza to jednak, że różni nas 2 proc., a więc 800 odmiennych genów, czyli 1,2 min innych nukleotydów. Przejście od małpy do człowieka musiałoby więc oznaczać 1,2 min mutacji. Z doświadczenia wiemy natomiast, że każda najmniejsza nawet mutacja na poziomie pojedynczego nu- kleotydu powoduje groźne choroby, takie jak np. hemofilia czy fibrodysplazja, czyli postępujące kostniejące zapalenie mięśni.

Jak zauważa De Mari, na skutek mutacji „mieliśmy niezliczone przypadki raka, dystrofii i wad rozwojowych. Nie mieliśmy ani jednej użytecznej mutacji, takiej jak skrzela, skrzydła czy nawet liliowe włosy”. W odpowiedzi niektórzy podają przykład motyli, które zmieniają barwę skrzydeł w zależności od tego, na jakim podłożu siadają, jednak w rzeczywistości jest to adaptacja epigenetyczna, a nie genetyczna mutacja.

PRZEŁOMOWY CAŁUN

Silvana De Mari jest przygotowana do rozmów na takie tematy, ponieważ posiada wykształcenie lekarskie. Jest absolwentką medycyny na uniwersytecie w Turynie, gdzie specjalizowała się w chirurgii, endoskopii i psychologii poznawczej. Zanim rozpoczęła karierę literacką, pracowała w szpitalach we Włoszech i Etiopii. Poza tym jak sama przyznaje, przez pół wieku była ateistką i darwinistką. Jej ateizm i darwinizm nie miały jednak charakteru naukowego. Ich źródłem była niezgoda na Boga, który pozwala na cierpienie niewinnych. Nie mogła pogodzić się z istnieniem Stwórcy, widząc na oddziałach onkologicznych dzieci umierające na raka.

Przełom w jej życiu przyniosło dopiero poznanie wyników badań nad Całunem Turyńskim. Była człowiekiem rozumu, a nie wiary, nauki, a nie religii. Dlatego nie polegała na publicystycznych komentarzach, zarówno apologetycznych, jak i krytycznych wobec wspomnianej relikwii, lecz sięgnęła do źródeł i dokładnie przestudiowała wyniki wszystkich badań naukowych dotyczących owego lnianego płótna. Na tej podstawie doszła do przekonania o autentyczności całunu pogrzebowego z jerozolimskiego grobu.

DWIE WIARY

To odkrycie naukowe stało się dla niej początkiem odkrywania chrześcijaństwa (podobnie jak było impulsem do nawrócenia dla innych naukowców, badających Całun, takich jak Ray Rogers, Allan Wagner czy August Accetta). Tkanina z wizerunkiem umęczonego mężczyzny stała się dla niej także odpowiedzią na pytanie o niezawinione cierpienie i obecność zła w świecie. Zrozumiała, że Chrystus, choć sam był niewinny, dobrowolnie przyjął na siebie niewysło- wione męki i katusze, aby każdy, kto doświadczył niezawinionego bólu, mógł zostać pocieszony na wieczność. W tej perspektywie śmierć staje się przejściem do nieskończoności, gdzie każdy ból będzie ukojony, a każde zło naprawione.

Dopiero gdy pisarka przyjęła wiarę chrześcijańską, pojęła, dlaczego do tej pory tak kurczowo trzymała się darwinizmu, mimo że był on nie do obrony z naukowego punktu widzenia. Otóż teoria Darwina stanowiła centralny filar, który podtrzymywał jej ateizm. Upierała się przy nim nie z powodów rozumowych, ale dlatego, że usprawiedliwiał odrzucenie przez nią Boga.

Jedni uważają, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, drudzy, że wyewoluował na obraz i podobieństwo małpy. Za jednym i drugim przekonaniem stoją dwie różne wiary. Zdaniem Silvany De Mari tylko ta pierwsza ma wsparcie w rozumie.

OPINIE | ROZUM I WIARA