|

Agnieszka Wawryniuk

Styczeń 2025 – Rozważnia różańcowe z bł. Pauliną Jaricot


Misja zbawienia świata rozpoczęła się w nieznanym nikomu Nazarecie. Maryja była świadoma, że wielkie dzieła nie są efektem ludzkich wysiłków, ale owocem współdziałania z Bożą łaską. Bł. Paulina pisała: „Silni naszą niemocą wiemy, że Bóg wybiera właśnie to, co jest niczym dla świata, aby nikt nie mógł się chełpić w Jego obecności”. W najstarszym podręczniku dla Żywego Różańca nazwano ją tylko „prostą służebnicą Pana”.


Maryja zaniosła Chrystusa do domu Elżbiety. Doświadczyła, że Jego ukryta obecność napełnia ludzi radością i szczęściem. Marzeniem Pauliny był wyjazd na misje. Mówiła, że „najważniejsze to głosić Chrystusa”. Pragnęła, by poznał Go każdy mieszkaniec ziemi. Dzięki dziełu pomocy misjom duchowo nawiedziła cały świat i wpisała się na zawsze do grona zwiastunów Dobrej Nowiny.


Mesjasz przyszedł na świat jako bezbronne dziecko i został powitany przez najbardziej pogardzanych ludzi. W Boże Narodzenie Paulina złożyła wieczysty ślub czystości. Nie wstąpiła jednak do żadnego zakonu. Po latach powiedziała: „Stworzono mnie, by kochać i działać. Mój klasztor to świat”. Zamiast habitu nosiła skromny strój robotnicy, majątek przeznaczyła na ewangelizację i zawsze była posłuszna Kościołowi.


Tylko Symeon i Anna rozpoznali w Jezusie Zbawiciela. Tylko oni Go uwielbili. Bł. Paulina o swoim nawróceniu pisała: „Boskie Słońce Sprawiedliwości ogrzało moje serce, oświetliło duszę. Szukałam wszędzie swojego Boga – w kwiatach, gwiazdach, księżycu”. Modlitwa owocowała w jej życiu, pomagała dostrzegać Boga w powodzeniach i przeciwnościach.


Paulina umiała we wszystkich wydarzeniach dostrzec rękę Chrystusa. Pisała: „Nie to, co my, ale to, co Bóg wybrał na swoją chwałę, jest dla nas najlepsze”. Kiedy odebrano jej dzieło misyjne, wyznała: „Gdybym nie została odsunięta od tej działalności, nigdy bym nie zrozumiała siły i potrzeby modlitwy”.


Otwarte niebiosa symbolizują wylanie nowej łaski na ziemię. Paulina mówiła z przekonaniem: „Szukam przed Bogiem środka zapobiegającego zniechęceniu, niemoralności, rozpaczy”. Miała w sobie ogromne pragnienie podźwignięcia ludzi z duchowego i materialnego ubóstwa. Wiedziała, że potrzebują Tego, który przyszedł rzucić ogień na ziemię.


Słowa Maryi skierowane do sług brzmiały jak cicha i serdeczna prośba. Paulina po swoim nawróceniu skupiła się nie tylko na Bogu, lecz także na ludziach. Podkreślała: „Wydaje mi się, że zło, które przeżera społeczeństwo, należy obnażyć i coś mi nakazuje szukać środków, aby temu złu zaradzić”. W swojej zapobiegliwości o bliźniego była podobna do Maryi.


Konieczność głoszenia Ewangelii nigdy się nie wyczerpie, bo świat dalej jest głodny Boga, choć coraz mniej zdaje sobie z tego sprawę. Paulina pokazywała, że do nieba można iść małymi krokami, że przez wierność małym rzeczom można doprowadzić do świętości siebie i innych. Pisała: „Nie pragnę niczego innego prócz tego, by coraz mocniej płonąć, a także przekazywać bliźniemu Boski ogień, który Bóg rozpalił w mej duszy”.


Paulina wzywała wszystkich ludzi dobrej woli do wzniesienia się ponad to, co ziemskie, płytkie i przemijające. Każdemu człowiekowi chciała wskazywać jego ostateczny cel – Boga i niebo. Pisała: „W górę serca! (…) Jezus umarł za wszystkich ludzi – po cóż osłabiać nasze serca przez przyziemne pragnienia?”.


Jezus każdego dnia chce nas żywić swoim Ciałem i Krwią. Czeka na nas w świątyni. „O Miłości nieskończona, obecna na naszych ołtarzach! To u stóp Twoich tabernakulów moje serce znajdowało siły, moje walki zmieniały się w zwycięstwa, moja słabość – w odwagę, moje niepewności – w światła, mój smutek – w radość” – wyznała Paulina. Do adoracji zachęcała wszystkich członków Żywego Różańca. Idźmy za jej przykładem.


Jezus nie mógł liczyć na pocieszenie ze strony ludzi, więc Bóg Ojciec zesłał Mu anioła. Paulina pokornie przyjmowała wszystkie strapienia. Prosiła Pana: „Spełniaj swoje dzieło we mnie. Nie wzbraniam się przed krzyżem, który mu towarzyszy. Wydaję się Tobie, o mój Boże! Abyś czynił we mnie to, co Ci się podoba”. Siłę czerpała z różańca. Wiedziała, że na tych paciorkach można się podźwignąć z każdego upadku.


Ciało Jezusa otrzymało setki ran, choć On na żadną z nich nie zasłużył. Paulina, myśląc o swoich prześladowcach, pisała: „Jeżeli moje krzywdy są jakimikolwiek zasługami, to niech oni będą pierwszymi, którzy zbiorą tego owoce na swoje zbawienie, jak również szczęście doczesne”. Każde oskarżenie i odrzucenie było dla niej bolesnym ciosem, jednak żaden z nich nie powstrzymał jej od dalszego posługiwania. Wytrwała do końca.


W pretorium drwiono z Chrystusa. Płaszcz i cierniowa korona miały odebrać godność Temu, który wszystkim ją przywraca. Paulina, doświadczając niezrozumienia, woła z wiarą: „O Duchu modlitwy, to Ty, widząc moje nic i nieskończone Wszystko, kształtujesz we mnie potężny krzyk, który obala góry, wysusza strumienie, wypełnia doliny, łamie to, co sprzeciwia się Twojemu królowaniu”. Ostatecznie zwyciężyła w Bogu!


Nasz Pan został sam, choć do końca otaczały Go setki ludzi. Paulina doznała tego samego. „Panie, jeśli Ty jesteś ze mną, niczego nie straciłam. (…) Czasami zło krzyczy głośniej od mojej wiary i obawiam się widoku nieprzyjaciół, którzy mnie prześladują, przyjaciół, którzy ganią moją nadzieję, krewnych i sąsiadów, którzy odwracają ode mnie swoją troskliwość (…), mimo to wiara zawsze przychodzi mi z pomocą właśnie wtedy, kiedy wszystko wydaje się stracone”.


Wydawało się, że zło zatriumfowało, że to koniec. Paulina również umierała w osamotnieniu. W jej słowach wybrzmiewało echo słów Chrystusa: „Boże mój, wybacz im i obdarz błogosławieństwem, na miarę cierpień, jakie mi zadali”. W chwili śmierci była odarta ze wszystkiego – dóbr materialnych, dobrego imienia, godności. Na jej pogrzeb przyszło tylko kilka osób. Bóg jednak o niej nie zapomniał i dał nam ją w darze.


Oto chwalebne ślady miłości! W nich jest zapisana historia miłosierdzia wobec każdego z nas. Paulina „myślała o stowarzyszeniu dostępnym dla wszystkich, które pozwoliłoby osiągnąć jedność modlitwy w sposób jedyny w swoim rodzaju, krótki i praktyczny”. Żywy Różaniec miał przynieść zmartwychwstanie tym, których dusze znajdowały się niejako w grobie, miał też ożywiać Kościół i uczyć odpowiedzialności za siebie nawzajem.

Jezus, choć zmartwychwstał bez świadków, to jednak odszedł do Ojca na oczach uczniów. Teraz oni mieli być Jego znakiem na ziemi. Paulina wiedziała, że ewangelizacja i apostolstwo łączą się z miłością Boga i bliźniego. Pisała: „Kochałam Jezusa Chrystusa ponad wszystko na ziemi i z miłości ku Niemu bardziej niż samą siebie kochałam wszystkich, którzy byli obciążeni pracą lub cierpieniem”. Ta miłość doprowadziła ją do nieba.


Pięćdziesiątnica ciągle pozostaje dla nas nieodkrytym i nie w pełni docenionym darem. Paulina czuła, że to, czego się podejmuje, nie pochodzi od niej, ale z Bożego natchnienia. Pisała: „Pan rozpalił w moim sercu Boski ogień, który dniem i nocą miał to serce trawić”. Stawiała na prostotę umysłu, serca, charakteru, działania i wyglądu. Czuła, że w tym tkwi wielka siła.


Jakże wielka musiała być wtedy radość w niebie. Na spotkanie z Matką wyszły zapewne wszystkie anioły i duchy niebieskie. Paulina często nazywała siebie córką Maryi. Powtarzała: „Módlcie się do Jezusa przez Maryję; to jest sposób, by dojść do nieba”. Pisała, że bardzo pragnęła „uczynić różaniec modlitwą wszystkich”. Każdemu chciała włożyć w dłonie różańcową koronkę, a na szyję założyć medalik z Niepokalaną. Wszystkich pragnęła zaprowadzić do nieba.


Maryja, która poświęciła się Zbawicielowi i rozważała Boskie tajemnice w swoim sercu, w pełni zasłużyła na wieniec chwały. Paulina w momencie śmierci, w wielkim opuszczeniu powtarzała: „Maryjo, moja Matko! Cała jestem Twoja!”. Jej usta wyszeptały w ciągu życia miliony „zdrowasiek”. Oddawała Matce Bożej to, kim była, i wszystko, co posiadała. Dziś cieszy się oglądaniem Jej twarzy w niebie. Paulino, zawierzaj nas Maryi!

Ryciny Tajemnic Różańca Świętego zaczerpnięte z Missale Romanum (Ratyzbona 1923).

Podobne wpisy