Refleksje po liczeniu wiernych

  Refleksje po liczeniu wiernych…  

Czy wielu z nas ma coś jeszcze wspólnego z katolicyzmem? Czy nie chodzimy czasem do kościoła od niechcenia? A nawet jeśli pójdziemy do kościoła to czy rzeczywiście uczestniczymy we Mszy Świętej tak jak należy i czy w ogóle wiemy czym jest Msza Święta?

Czy wielu z nas nie włożyło czasem Boga do szufladki i nie wyciąga Go tylko w trudnych chwilach życiowych?

Ilu katolików wierzy tak naprawdę w Boga? Ilu wierzy w piekło i szatana? Ilu wierzy w Zmartwychwstanie ciał? Ilu wierzy w czyściec? Ilu wierzy, że Kościołem opiekuje się Chrystus? Ilu wierzy w obecność OSOBOWĄ Chrystusa w Eucharystii? Ilu czyta Pismo Św.? Ilu modli się codziennie i stara przestrzegać przykazań? Ilu wierzy, że Chrystus przebacza nam grzechy w konfesjonale za pośrednictwem kapłana?

Tych pytań mógłbym postawić znacznie więcej. A pojawiły się one po kolejnym liczeniu wiernych, jakie miało miejsce w październiku.

Nie powinno nam być obojętne, że tak wielu naszych braci i sióstr w wierze porzuciło wiarę, a ich drogi do kościoła parafialnego zarosły. Czasami łatwo przychodzi nawzajem się oskarżać o taki stan rzecz rzeczy, sugerując, że może zbyt małe zaangażowanie duszpasterskie, zbyt mało propozycji, które oferuje parafia albo inne jeszcze zewnętrzne okoliczności są przyczynami tej milczącej masowej apostazji. Tymczasem dzieje się tak w wielu miejscach, w których duszpasterze naprawdę się starają, a wierni podejmują coraz to nowe inicjatywy. Świat zmienił się o wiele poważniej niż nam się wydaje.

Po tej ogólnej refleksji, czas spojrzeć na naszą Parafię. W niedzielę, w dorocznym liczeniu wiernych uczestniczących we Mszy św. było nas 1189 osób. To jest mniej niż 40% Parafian. Do Komunii św. przystąpiło 529 osób. Sądzę, że cyfry te nie wymagają komentarza, ale wymagają postawienia pytania: Czemu nas jest tak mało na niedzielnej Mszy Św.? Zapewne problem się pogłębił po pandemii, gdy wielu Parafian przestało przychodzić do kościoła. W znaczącym stopniu dotyczy to ludzi młodych.

Żyjemy niestety w czasach nie sprzyjających rozwojowi wiary. Ze wszystkich stron płyną do nas różne prądy lewicowo-liberalne, które chcą zepchnąć chrześcijaństwo do sfery życia wyłącznie prywatnego. Kiedyś szatan miał dużo trudniejszą pracę, bo musiał kusić każdego człowieka z osobna. A dzisiaj wystarczy skusić małą grupę ludzi, ale takich, którzy kształtują świadomość społeczną i oddziałują na miliony ludzi na przykład poprzez media. Ludzie często nie kierują się rozumem, a przecież wiara nie kłóci się z rozumem, bo jak mówił Jan Paweł II: „Wiara i rozum to dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się do odwiecznej prawdy, jaką jest Bóg”.

Bez wiary sens bycia kończy się wraz ze śmiercią. Tylko wiara w Boga jest gwarantem perspektywy wiecznej. Sądzę, że do wielu to stwierdzenie nie dociera.

Bóg dał nam tak prosty sposób na zbawienie, że każdy może z niego skorzystać. Jeżeli zdecydujesz się uwierzyć w Jezusa, Bóg będzie Twoim Ojcem, a ty staniesz się częścią Jego nieprzemijającego Królestwa Niebios. Wybór należy do ciebie.

Każdy człowiek ma prawo odrzucić Boga. Ma przecież wolną wolę.

Jednak należy również mówić o tym, że każdy, kto odwraca się do Niego plecami, pewnego dnia spotka się z Nim jako Sędzią. A wtedy nie będzie już drugiej szansy, nie będzie możliwości pokuty. W porównaniu z wiecznością czas spędzony na ziemi jest krótszy niż mgnienie oka. A jednak Twoja wieczność zależy od tego, w co zdecydujesz się wierzyć tu na ziemi. To najważniejsza decyzja na ziemi, przed jaką kiedykolwiek stanąłeś.

Nie wiemy, co będzie z tymi, którzy odwrócili się od Boga. Módlmy się za nich.

Żyj z twarzą skierowaną ku Bogu!
Panie przymnóź mi wiary
i daj mi odwagę w kroczeniu za Tobą
!

Ciągle jesteśmy małą grupą wierzących na początku tej wielkiej historii, której na imię Kościół. Trwajmy jako świadkowie Jezusa, przekonani o prawdziwości opowieści o Nim, o której słyszymy przez całe nasze życie.

Refleksje po liczeniu wiernych